środa, 9 lipca 2014

Rozdział 3

"And I'm holding on for dear life,
Won't look down won't open my eyes
Keep my glass full until morning light"

Cody
- Kurwa! - krzyknąłem, gdy zobaczyłem deszcz za oknem.
- Czego się drzesz? - zapytał mój brat wchodzący do pokoju, ale chyba zorientował się, o co chodzi i zerknął w stronę szyby.
- I tak idę grać w nogę.
On tylko westchnął, pokręcił głową i wyszedł. Wygrzebałem się z pod kołdry i poszedłem do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności wyszedłem na dwór z piłkom. Nie obchodził mnie deszcz. Dostałem sms'a i gapiąc się w ekran szedłem do przodu. Po chwili poczułem jak ktoś na mnie wpada.
- Jak chodzisz!? - krzyknąłem, ale gdy zobaczyłem tą dziewczynę... zamarłem - Sorki - wybełkotałem i podałem jej rękę.
- Idiota - odparła, podniosła się i odeszła.
Jaka ona piękna... Nie! Cody Johnsonie nawet tak nie myśl. Miłość nie istnieje...
Odechciało mi się grać i wróciłem do domu. Odłożyłem piłkę na podłogę i poszedłem do kuchni. Zacząłem robić sobie kanapkę, gdy do pomieszczenia wszedł Luke rozmawiający przez telefon.
- Ok. To do zobaczenia - tylko tyle zdołałem usłyszeć.
- Już wróciłeś? Idziemy za godzinę do kawiarni.
- Po co?
- Przyjechała moja koleżanka ze studiów. Wypadało by się z nią zobaczyć po dwóch latach, nie?
- Ta.. Ale nadal nie rozumiem po co ja mam tam iść?
- Przyjdzie z przyjaciółką. Będziesz miał towarzystwo.
- Mam już dosyć kobiet.
- Jak ty możesz być moim bratem? Idź się ubierać - wyszczerzył się, a ja pokazałem mu środkowy palec i zabrałem ze sobą moją kanapkę. Zjadłem ją w drodze do mojego pokoju. Ubrałem bardziej przyzwoite ciuchy, niż moje dresy i poprawiłem włosy. Oczywiście popsikałem się moimi ulubionymi perfumami. Gotowy zszedłem na dół i uwaliłem się na kanapie. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać Milionerów. Nuda zawsze ogarniała cały ten dom. Po kilku minutach dołączył do mnie Luke i zabrał mi pilot.
- Czego? - zapytałem oburzony.
- Idziemy - przewróciłem oczami i opuściłem dom razem z moim bratem.
Założyłem kaptur na swoją głowę i podążałem za Lukiem. Rzeczywiście pogoda dzisiaj nie dopisywała. Może nie padało już tak mocno jak wcześniej, ale nad miastem cały czas wisiała masa ciemnych chmur. Co jakiś czas niebo rozświetlało się od błyskających piorunów. No nie. Jeszcze burzy brakowało.
Po kilku minutach doszliśmy na wyznaczone miejsce. W kawiarence było ciepło i przytulnie. Było czuć bardzo aromatyczny zapach kawy i ciasteczek. Swój wzrok skierowałem na dziewczynę, która machała do mojego brata. Jak się domyślam jest to jego koleżanka. Gdy podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała, zobaczyłem obok niej dziewczynę, na którą dzisiaj rano wpadłem. Trochę się speszyłem i przeniosłem wzrok na czubki moich butów.

---
Good afternoon :)
0 komciów pod tamtym rozdziałem :c
Ja wiem, że są króciutkie, ale to przez brak czasu.
+INFO
Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc nie będę mogła pisać :<
Jak od razu przyjadę postaram się napisać rozdział 4.
To...
do zobaczenia.
Adios!
~Aleks :**

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 2

"You know that I'm a crazy bitch
I do what I want when I feel like it
All I wanna do is lose control"
Liv
Nareszcie - pomyślałam i uśmiechnęłam się. Choć za szybką taksówki ulice tonęły w deszczu, ja nie mogłam opanować swojego szczęścia.
- Już jesteśmy na miejscu - oznajmił taksówkarz.
- Ile płacę? - spytałam.
- Trzy funty - wyciągnęłam portfel z torebki i podałam mężczyźnie wyznaczoną kwotę.
- Do widzenia.
Znajdując się na dworze, od razu otworzyłam czarny parasol i ciągnąc za sobą walizkę ruszyłam w stronę domku z ceglanym dachem. Więc to tu będę mieszkała... Zapukałam do drzwi. Nie czekałam długo, a w drzwiach zobaczyłam średniego wzrostu brunetkę. Bardzo mi kogoś przypominała, lecz nie mogłam się domyślić kogo.
- Liv? - zapytała niepewnie przyglądając mi się - To ja. Hayden Hill.
Kiedy wypowiedziała swoje imię i nazwisko, olśniło mnie. Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam jej się na szyję.
- Dusisz - zaśmiała się - Chodź do środka - otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka. Parasolkę oparłam o komódkę, a płaszcz zawiesiłam na wieszaku. Buty postawiłam obok walizki i ruszyłam za Hayden. Zaprowadziła mnie do ładnie urządzonego salonu.
- To jak tam w Waterlooville?
- A dobrze. Remontują nam galerię.
- Co tam u Marlene?
- N-n-nie żyje - posmutniałam - Zginęła z tatą w wypadku samochodowym - pojedyncza łza spłynęła mi po poliku. Od razu ją starłam. Nie lubię okazywać słabości.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się sztucznie - Od kiedy mieszkasz w Londynie?
- Od dwóch lat.
- Zupełnie sama? - dopytywałam.
- Tak... Rodzice prowadzą firmę w USA.
- Moja mama też pracuje w Stanach.
- Czyli zostałyśmy same - powiedziała cicho.
- Spokojnie, damy radę - odparłam pełna entuzjazmu.
- Chodź, pokażę Ci dom.
Hayden oprowadziła mnie po każdym zakamarku. Muszę powiedzieć, że nieźle się trzyma.
- Musisz mieć dobrze płatną pracę.
- Tak się tylko wydaje. Śpiewam w barze. Dziennie ledwo zarabiam dwanaście funtów.
- Sama urządziłaś ten dom?
- Yes.
- Jestem pełna podziwu - odpowiedziałam i rozejrzałam się wokoło siebie - Mogę już dzisiaj się tu wprowadzić?
- Jasne. Czuj się jak u siebie.
- W końcu tu będzie mój dom - zaśmiałam się - Pójdę po swoje rzeczy.
- Nie, poczekaj! - powiedziała głośniej, jakby coś jej się przypomniało - Chodź na górę - pociągnęła mnie za rękę na strych. Wyciągnęła wielką skrzynię z pod krzesła i otworzyła ją z kluczyka, który był przypięty do kłódki. Wyjęła z niej różowy album, z którego zdmuchnęła kurz. Usiadłam obok niej na podłodze. Zaczęłyśmy przeglądać zdjęcia z dzieciństwa. To były czasy...


---
Hej :)
To znowu ja :D
Jutro spodziewajcie się 3 rozdziału.
Mam przypływ weny.
Do zobaczenia później ;3
~Aleks :**

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 1

"You're like my scar, my life, my light
We're caught in the middle, caught in the middle"
 Hayden ♥
Obudził mnie chłód i pukanie w parapet. Zamrugałam oczami i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam w stronę okna. To stamtąd dobiegały odgłosy. Odrzuciłam kołdrę i wstałam. Poczułam zimną podłogę pod moimi stopami. Włożyłam puchate kapcie i podeszłam do okna. Przeciągnęłam firankę w prawą stronę i zamknęłam uchylone okno. Mieszkałam na jednej z większych ulic, więc za szybą mogłam zobaczyć nic więcej oprócz samochodów stojących w korku i ludzi śpieszących się do pracy. Londyn tonął w deszczu. Wiatr był tak silny, że porywał ludziom parasole. Postanowiłam nie iść dzisiaj do pracy. W tym celu podeszłam do pułki, na której leżał mój biały BlackBerry. Zadzwoniłam do szefa i powiedziałam, że dostałam zapalenia gardła. Gdybym nie skłamała i powiedziała 'Mogę dzisiaj nie iść do pracy? Miasto tonie w wodzie, a poza tym, nie mam pieniędzy na taksówkę' na pewno kazałby mi przyjść. Na szczęście uwierzył i mogę zostać w cieplutkim domu.
Odłożyłam telefon na miejsce i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Jak zwykle świeciła pustkami.
- Yhh... - westchnęłam.
Weszłam na górę po drewnianych schodach. Przejrzałam się w lustrze, stojącym na korytarzu. Wyglądałam fatalnie. Powędrowałam do łazienki, w której wzięłam prysznic i umalowałam się. Założyłam na siebie ciepły sweter i jeansy. Przeczesałam jeszcze raz włosy i wróciłam do sypialni. Wzięłam laptopa z biurka i usiadłam z nim na łóżku. Otworzyłam klapę, nacisnęłam przycisk włączania i poczekałam, aż się załaduje. Weszłam na stronę pierwszego lepszego sklepu i zamówiłam kilka produktów. Cena zapłaty wynosiła osiem funtów. To znaczy ze zostaną mi tylko dwa funty...
- Co mogę jeszcze zrobić, żeby zarobić pieniądze? - zapytałam sama siebie, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nikogo tu nie znam. Rodzice się mną nie interesują, bo uważają, że jestem już dorosła. Moja praca jest do kitu, chociaż robię to, co kocham. Chciałabym zmienić swoje życie, ale nie wiem jak.
Starłam kciukiem łzy spływające po moich policzkach i powróciłam do przeglądania internetu. Po kilku minutach wpadłam na pomysł współlokatora. Lecz, nie wiem czy to dobra opcja... No cóż, nie mam innego wyjścia.
Stworzyłam ogłoszenie w internecie. Udostępniam całe mieszkanie za 200 funtów miesięcznie. To nie jest dużo. Sama płacę 130. Reszta zostaje mi na jedzenie, ubrania... Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi.

---
Witam :)
Tak się zaczyna moja historia. Na razie się nic nie dzieje, ale później... Zobaczycie sami ;)
Każdy rozdział będzie w narracji kogoś innego. Przynajmniej tak postaram się zrobić.
Rozdziały będą krótkie. Może niektóre dłuższe, kiedy będę miała, więcej czasu :3
Czekam na Wasze opinie.
~Aleks :**

Przedstawienie postaci

Hayden Hill
20-letnia mieszkanka Londynu. Pochodzi z Portsmouth położonego na wybrzeżu Anglii. Jest jedynaczką. Jej rodzice aktualnie zamieszkują Stany Zjednoczone i prowadzą firmę.
Dziewczyna uwielbia śpiewać i grać na gitarze. Ma wielki talent, ale małe finanse nie pozwalają jej, na rozwijanie go. Codziennie śpiewa w małym barze i zarabia około 12 funtów. Po miesiącu pracy starcza jej ledwo na opłaty. Niestety rodzice nie pomagają Hayden, więc musi radzić sobie sama...

Liv Murray
21-letnia mieszkanka Waterlooville. W wypadku samochodowym straciła ojca i młodszą siostrę. Jej mama pracuje w Stanach Zjednoczonych.
Dziewczyna od kilku lat projektuje ubrania. Marzy jej się kariera projektantki. Ma dość codziennej rutyny i chce spełnić swoje marzenia. Przyjeżdża do Londynu, aby poszukać pracy. Chce wynająć mieszkanie. Okazuje się, że jej współlokatorką jest Hayden.

Cody Johnson
22-latek, piłkarz. Bardzo chciałby dostać się do klubu Chelsea. Mieszka w Londynie od urodzenia. Jego rodzice nie żyją. Wynajmuje mieszkanie razem ze starszym bratem - Luke.
Uważa, że nie można się zakochać. Po pewnym czasie zmieni zdanie.

Luke Johnson
24-letni brat Cody'iego. Uwielbia jazdę na deskorolce. Jest w tym bardzo dobry. Wygrał mistrzostwa w skate'ingu. Zna go wiele osób. Można powiedzieć, że jest sławny. Chciałby wystąpić w telewizji.
Przystojny - tak mówią o nim dziewczyny. Miał ich wiele, ale w żadnej się nie zakochał. Już niedługo dowie się, czym jest miłość.