wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 2

"You know that I'm a crazy bitch
I do what I want when I feel like it
All I wanna do is lose control"
Liv
Nareszcie - pomyślałam i uśmiechnęłam się. Choć za szybką taksówki ulice tonęły w deszczu, ja nie mogłam opanować swojego szczęścia.
- Już jesteśmy na miejscu - oznajmił taksówkarz.
- Ile płacę? - spytałam.
- Trzy funty - wyciągnęłam portfel z torebki i podałam mężczyźnie wyznaczoną kwotę.
- Do widzenia.
Znajdując się na dworze, od razu otworzyłam czarny parasol i ciągnąc za sobą walizkę ruszyłam w stronę domku z ceglanym dachem. Więc to tu będę mieszkała... Zapukałam do drzwi. Nie czekałam długo, a w drzwiach zobaczyłam średniego wzrostu brunetkę. Bardzo mi kogoś przypominała, lecz nie mogłam się domyślić kogo.
- Liv? - zapytała niepewnie przyglądając mi się - To ja. Hayden Hill.
Kiedy wypowiedziała swoje imię i nazwisko, olśniło mnie. Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam jej się na szyję.
- Dusisz - zaśmiała się - Chodź do środka - otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka. Parasolkę oparłam o komódkę, a płaszcz zawiesiłam na wieszaku. Buty postawiłam obok walizki i ruszyłam za Hayden. Zaprowadziła mnie do ładnie urządzonego salonu.
- To jak tam w Waterlooville?
- A dobrze. Remontują nam galerię.
- Co tam u Marlene?
- N-n-nie żyje - posmutniałam - Zginęła z tatą w wypadku samochodowym - pojedyncza łza spłynęła mi po poliku. Od razu ją starłam. Nie lubię okazywać słabości.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się sztucznie - Od kiedy mieszkasz w Londynie?
- Od dwóch lat.
- Zupełnie sama? - dopytywałam.
- Tak... Rodzice prowadzą firmę w USA.
- Moja mama też pracuje w Stanach.
- Czyli zostałyśmy same - powiedziała cicho.
- Spokojnie, damy radę - odparłam pełna entuzjazmu.
- Chodź, pokażę Ci dom.
Hayden oprowadziła mnie po każdym zakamarku. Muszę powiedzieć, że nieźle się trzyma.
- Musisz mieć dobrze płatną pracę.
- Tak się tylko wydaje. Śpiewam w barze. Dziennie ledwo zarabiam dwanaście funtów.
- Sama urządziłaś ten dom?
- Yes.
- Jestem pełna podziwu - odpowiedziałam i rozejrzałam się wokoło siebie - Mogę już dzisiaj się tu wprowadzić?
- Jasne. Czuj się jak u siebie.
- W końcu tu będzie mój dom - zaśmiałam się - Pójdę po swoje rzeczy.
- Nie, poczekaj! - powiedziała głośniej, jakby coś jej się przypomniało - Chodź na górę - pociągnęła mnie za rękę na strych. Wyciągnęła wielką skrzynię z pod krzesła i otworzyła ją z kluczyka, który był przypięty do kłódki. Wyjęła z niej różowy album, z którego zdmuchnęła kurz. Usiadłam obok niej na podłodze. Zaczęłyśmy przeglądać zdjęcia z dzieciństwa. To były czasy...


---
Hej :)
To znowu ja :D
Jutro spodziewajcie się 3 rozdziału.
Mam przypływ weny.
Do zobaczenia później ;3
~Aleks :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz